Aby nie odczuwać wyrzutów sumienia
Wystarczy nie mieć religii, rodziny, przyjaciół.
Zwolnienie z obowiązku tłumaczenia się z własnych wyborów.
Z wyborów nieodpowiednich.
Z wyborów spóźnionych.
Z nieposiadania wyborów.
Wurzyty sumienia niczym obeliski strzegące dostęp do raju nieupolitycznionych ateistów
do którego nie wchodzi się po surowym samoocenzurowaniu.
__________
czwartek, 29 września 2011
wtorek, 27 września 2011
Decyzje narodzin i śmierci
Postanowiłam wątpić.
Postanowiłam dojść do celu zakladając jego istnienie.
Chcę zrozumieć przeszłość dyktującą przyszłość.
Chcę zrozumieć na ile iluzja przyszłości jest dla mnie ważna i dlaczego.
Urefleksyjniam sie w calej rozciągłości.
__________
Postanowiłam dojść do celu zakladając jego istnienie.
Chcę zrozumieć przeszłość dyktującą przyszłość.
Chcę zrozumieć na ile iluzja przyszłości jest dla mnie ważna i dlaczego.
Urefleksyjniam sie w calej rozciągłości.
__________
poniedziałek, 26 września 2011
Po świętach
W każdej chwili naszego życia jest "po świętach"
... po urodzinach, imieninach, Wielkanocy,
czasami nawet jest dzieǹ po świętach urodzin Ganesha
https://www.youtube.com/watch?v=2WIvgVxsiAk
sobota, 24 września 2011
A. Rimbaud - Sezon w piekle : Zła krew (cz.7 ostatnia - Monolog poborowego)
Dość! Oto kara. - Naprzód!
Ach, palą płuca huczą skronie! Mroczno mi w oczach, przez to słońce! serce... kończyny...
Dokąd dążymy? do walki? Słabo mi! inni prą do przodu. Sprzęt, broń... czas!...
Ognia! ognia we mnie! Tu! albo się poddaję. - Tchórze! - Zabijam się! Rzucam się pod końskie kopyta!
Ach!...
- Przywyknę do tego.
Będzie to życie po francusku, ścieźką honoru.
Tłumaczyła Marta Pycior
Ach, palą płuca huczą skronie! Mroczno mi w oczach, przez to słońce! serce... kończyny...
Dokąd dążymy? do walki? Słabo mi! inni prą do przodu. Sprzęt, broń... czas!...
Ognia! ognia we mnie! Tu! albo się poddaję. - Tchórze! - Zabijam się! Rzucam się pod końskie kopyta!
Ach!...
- Przywyknę do tego.
Będzie to życie po francusku, ścieźką honoru.
Tłumaczyła Marta Pycior
A. Rimbaud - Sezon w piekle : Zła krew (cz. 6 Odrzucenie religijności i wyrzutów sumienia)
Nuda nie jest już moją miłością. Wściekłość, rozpusta, szaleństwo, w których znam wszystkie uniesienia i klęski- całe moje brzemię jest zdjęte. Doceńmy bez uniesień granice mojej niewinności.
Nie byłbym już zdolny prosić pocieszenia chłostą. Nie widzę się jako przybyły na zaślubiny mając za teścia Jezusa Chrystusa.
Nie jestem więźniem własnego rozumu. Powiedziałem: Bóg. Chcę wolności w zbawieniu: jak za nim dążyć? Zachcianki mnie opuściły. Nie potrzebuje już poświęceń ani boskiej miłości. Nie żałuję wieku czułych serc. Każdy posiada swój rozum, wzgardę i miłosierdzie: zachowuję swoje miejsce u szczytu tej anielskiej drabiny zdrowego rozsądku.
Co do ustalonego szczęścia, domowego albo i nie... nie, nie mogę. Jestem zbyt rozproszony, zbyt słaby. Życie rozkwita dzięki pracy, stara prawda: ja, moje życie nie jest wystarczająco ciężkie, unosi się i szybuje daleko ponad akcją, tym kochanym miejscem na ziemi.
Jakżesz się staję starą panną, której brakuje odwagi aby kochać śmierć!
Gdyby Bóg udzielił mi spokój niebiański, bezcielesny, modlitwę - jak dawnym świętym. -Święci! mocarze! anachoreci, artyści jacy oni są tu już zbędni!
Wieczna farsa! Moja niewinność doprowadza mnie do łez. Życie jest farsą, którą wszyscy wiodą.
Tłumaczyła Marta Pycior
Nie byłbym już zdolny prosić pocieszenia chłostą. Nie widzę się jako przybyły na zaślubiny mając za teścia Jezusa Chrystusa.
Nie jestem więźniem własnego rozumu. Powiedziałem: Bóg. Chcę wolności w zbawieniu: jak za nim dążyć? Zachcianki mnie opuściły. Nie potrzebuje już poświęceń ani boskiej miłości. Nie żałuję wieku czułych serc. Każdy posiada swój rozum, wzgardę i miłosierdzie: zachowuję swoje miejsce u szczytu tej anielskiej drabiny zdrowego rozsądku.
Co do ustalonego szczęścia, domowego albo i nie... nie, nie mogę. Jestem zbyt rozproszony, zbyt słaby. Życie rozkwita dzięki pracy, stara prawda: ja, moje życie nie jest wystarczająco ciężkie, unosi się i szybuje daleko ponad akcją, tym kochanym miejscem na ziemi.
Jakżesz się staję starą panną, której brakuje odwagi aby kochać śmierć!
Gdyby Bóg udzielił mi spokój niebiański, bezcielesny, modlitwę - jak dawnym świętym. -Święci! mocarze! anachoreci, artyści jacy oni są tu już zbędni!
Wieczna farsa! Moja niewinność doprowadza mnie do łez. Życie jest farsą, którą wszyscy wiodą.
Tłumaczyła Marta Pycior
czwartek, 22 września 2011
Najwyższy stopień dobroci
Wybaczanie uniwersalne, totalne, ostateczne
Każdy błąd z przeszłości
cała teraźniejszość
Jutrzejsza zbrodnia dzisiaj wybaczona
Bezużyteczna dobroć
__________
Każdy błąd z przeszłości
cała teraźniejszość
Jutrzejsza zbrodnia dzisiaj wybaczona
Bezużyteczna dobroć
__________
środa, 21 września 2011
Portret z profilu
***Z dedykacją Przemkowi
Bajesz, że mistycyzm, że filozofia
A oczy masz wtedy jasnozielone
Tłumaczysz, że ład i boska harmonia
W cieniu ciszy wiersze piszesz łagodne
Nocą orły unoszą cię ze sobą
Potem swoje kołysanki śpiewasz im
Wiesz, tu na ziemi też jest czasem ciepło
Ogrzeję cię słowem, a poza tym...
__________
Bajesz, że mistycyzm, że filozofia
A oczy masz wtedy jasnozielone
Tłumaczysz, że ład i boska harmonia
W cieniu ciszy wiersze piszesz łagodne
Nocą orły unoszą cię ze sobą
Potem swoje kołysanki śpiewasz im
Wiesz, tu na ziemi też jest czasem ciepło
Ogrzeję cię słowem, a poza tym...
__________
niedziela, 18 września 2011
Adresy
wolałabym mieszkać przy aleji platanów niż przy ulicy z datą
mieszkać z wiytówką podwójną niż pojedynczą
mieszkać czasami gdziekolwiek
___________
piątek, 16 września 2011
Nocami
wypraszam o wiersz
nie gardzę żadnym czasownikiem
słowa stają się mną
*
ten wiersz znalazł się w moim tomiku poezji
WYZNANIE POEZJI - Marta M. Pycior
http://prus24.pl/bookstore,details,9788376063898,WYZNANIE-POEZJI.html
(a jeżeli się tam nie znalazł - to zwykłe przeoczenie)
___________
nie gardzę żadnym czasownikiem
słowa stają się mną
*
ten wiersz znalazł się w moim tomiku poezji
WYZNANIE POEZJI - Marta M. Pycior
http://prus24.pl/bookstore,details,9788376063898,WYZNANIE-POEZJI.html
(a jeżeli się tam nie znalazł - to zwykłe przeoczenie)
___________
wtorek, 13 września 2011
A. Rimbaud - Sezon w piekle : Zła krew (cz.5 Ironiczny monolog nawróconego)
Biali lądują. Armatni strzał! Trzeba się poddać ochrzczeniu, ubrać się, pracować.
W samo serce dostalem strzal łaski. Ach! nie spodziewałem sie tego!
Nie zrobiłem absolutnie nic złego. Moje dni będą lekkie i oszczędzona mi będzie skrucha. Nie zaznałbym zawirowan duszy niemal obumarlej od dobra, gdzie wznosi się srogie światło jak w świecach nagrobnych. Los syna rodziny, trumna przedwczesnie okryta przezroczystymi łzami. Zapewne, głupia jest rozpusta, występek jest głupi; trzeba odrzucić tę zgniliznę. Ale zegarowi nie uda się nie wybijac godzin poza godzinami cierpien! Czyż będę cwiczony jak dziecko, żebym zabawiał się w raju zapomniawszy o wszelkim nieszczęściu?
Śpieszmy się! Czy istnieją inne życia? - Sen w bogactwie jest niemozliwy. Bogactwo było zawsze dobrem publicznym. Tylko boska miłość udziela kluczy do wiedzy. Widzę, że natura nie jest niczym wiecej jak widowiskiem dobroci. Żegnajcie chimery, ideały, błędy!
Rozsądny śpiew aniołów wzbija się ze zbawczego statku: to boska miłość. - Dwie miłości! mogę umrzeć od ziemskiej miłości, umrzeć z poświęcenia. Opuściłem dusze, którym cierpień mój odjazd pomnoży! Wybieracie mnie spośród rozbitków: czy ci, którzy pozostali nie są moimi przyjaciółmi?
Ocalcie ich!
Narodził mi się rozum. Świat jest dobry. Pobłogosławię życie. Pokocham moich braci. Nie są to już obietnice dzieciństwa. Ani nadzieja, że umknę starości i śmierci. Bóg stanowi moją moc i chwalę Boga.
Tłumaczyła Marta Pycior
___________
W samo serce dostalem strzal łaski. Ach! nie spodziewałem sie tego!
Nie zrobiłem absolutnie nic złego. Moje dni będą lekkie i oszczędzona mi będzie skrucha. Nie zaznałbym zawirowan duszy niemal obumarlej od dobra, gdzie wznosi się srogie światło jak w świecach nagrobnych. Los syna rodziny, trumna przedwczesnie okryta przezroczystymi łzami. Zapewne, głupia jest rozpusta, występek jest głupi; trzeba odrzucić tę zgniliznę. Ale zegarowi nie uda się nie wybijac godzin poza godzinami cierpien! Czyż będę cwiczony jak dziecko, żebym zabawiał się w raju zapomniawszy o wszelkim nieszczęściu?
Śpieszmy się! Czy istnieją inne życia? - Sen w bogactwie jest niemozliwy. Bogactwo było zawsze dobrem publicznym. Tylko boska miłość udziela kluczy do wiedzy. Widzę, że natura nie jest niczym wiecej jak widowiskiem dobroci. Żegnajcie chimery, ideały, błędy!
Rozsądny śpiew aniołów wzbija się ze zbawczego statku: to boska miłość. - Dwie miłości! mogę umrzeć od ziemskiej miłości, umrzeć z poświęcenia. Opuściłem dusze, którym cierpień mój odjazd pomnoży! Wybieracie mnie spośród rozbitków: czy ci, którzy pozostali nie są moimi przyjaciółmi?
Ocalcie ich!
Narodził mi się rozum. Świat jest dobry. Pobłogosławię życie. Pokocham moich braci. Nie są to już obietnice dzieciństwa. Ani nadzieja, że umknę starości i śmierci. Bóg stanowi moją moc i chwalę Boga.
Tłumaczyła Marta Pycior
___________
niedziela, 11 września 2011
Worek na plecach moich - ludzkim głosem
Chciałbym cię okryć płaszczem godziwym ze słów
Chciałbym ci podarować godzinę czwartą i czwartą pięć
Chciałbym ze snu cię nie budzić i głosem widzialnym sprowadzać do domu
Chciałbym peta z ulicy podnieść i zjeść z nim koalcję jeżeli nas czekać będziesz
Chciałbym światłem śmiać się w twarz kamieniom rzecznym które w rękach nosisz
Chciałbym cię zabrać w podróż do piwnicy by słuchać zwierzeń pcheł dumnych ilością
Chciałbym nie mowić Tobie Wiedzącej że jabłko się otwiera prośbą a chleb kroi modlitwą
gdybym mógł chcieć
*
jest to jeden z moich wierszy, ktore opublikowałam w moim tomiku poezji
http://prus24.pl/bookstore,details,9788376063898,WYZNANIE-POEZJI.html
Chciałbym ci podarować godzinę czwartą i czwartą pięć
Chciałbym ze snu cię nie budzić i głosem widzialnym sprowadzać do domu
Chciałbym peta z ulicy podnieść i zjeść z nim koalcję jeżeli nas czekać będziesz
Chciałbym światłem śmiać się w twarz kamieniom rzecznym które w rękach nosisz
Chciałbym cię zabrać w podróż do piwnicy by słuchać zwierzeń pcheł dumnych ilością
Chciałbym nie mowić Tobie Wiedzącej że jabłko się otwiera prośbą a chleb kroi modlitwą
gdybym mógł chcieć
*
jest to jeden z moich wierszy, ktore opublikowałam w moim tomiku poezji
http://prus24.pl/bookstore,details,9788376063898,WYZNANIE-POEZJI.html
piątek, 9 września 2011
Adopcja - nowela na dwie i pol osoby oraz czarny samochod
Zamiast dzień dobry i jak się czuję, i że dobrze a jak ona się czuje, i że też dobrze - Agata wyrzuciła z siebie jednym tchem zdanie, które, jak miałam wrażenie, czekało w jej ustach od dłuższego czasu aby mnie, lub komukolwiek z braku mnie - oznajmić: zdecydowałam adoptować dziecko. Gestem zaprosiłam niespodziewanego gościa do kuchni i robiąc herbatę uśmiechnęłam się zachęcajaco do opowiadań. Bo wiesz, mam już 42 lata i to jest najwyższy czas.Słowo "najwyższy" bylo podkreślone szeptem. To było zupełnie konspiracyjnie. Zapytała czy byłabym tak uprzejma wystawić jej świadectwo moralności. Poczułam się trochę jak ksiądz i nawet zapytałam pod wpływem tego skojarzenia, czy jest wierząca. Odparła, że od księdza zaświadczenie powinna dostać pojutrze. Z pewnościa twoi rodzice także się cieszą, zagaiłam popijając białą herbatą. Ojciec zaproponował mi, że jeżeli zrezygnuję z tego planu, to kupi mi najnowsze bmw. Nastała cisza. Jak myślisz dlaczego on jest taki okrutny? Moze spanikował dowiadując się, że po jego śmierci część majątku przejdzie na zupełnie obce mu dziecko? Aby nie oskarżyć jej ukochanego papuńcia i aby nie zniszczyć jej marzeń nic więcej nie przyszło mi do głowy. Zgodziła się z moim tokiem rozumowania.
Umówiłyśmy się za kilka dni. Była lekko spóźniona. Podjechała czarnym, nowym mercedesem. Nie masz ochoty się przejechać? Zapytała w taki sposób, że nie wypadało mi odmówić. Ale to nie ja wjechałam nim miesiąc pózniej w drzewo. Nie było wtedy świadków.
__________
Umówiłyśmy się za kilka dni. Była lekko spóźniona. Podjechała czarnym, nowym mercedesem. Nie masz ochoty się przejechać? Zapytała w taki sposób, że nie wypadało mi odmówić. Ale to nie ja wjechałam nim miesiąc pózniej w drzewo. Nie było wtedy świadków.
__________
czwartek, 8 września 2011
Decyzja ostateczna
Przestałam mówić do kota.
Monolog ukryty pod odpowiedzią kociego miauczenia
Nikt nas nie rozumie, nie słyszy, nie żyje, nie istnieje...
Gdybym miala powiedzieć coś do talerza...
Gdybym miała powiedzieć coś do telefonu...
Czego jeszcze kot nie wie?
__________
Monolog ukryty pod odpowiedzią kociego miauczenia
Nikt nas nie rozumie, nie słyszy, nie żyje, nie istnieje...
Gdybym miala powiedzieć coś do talerza...
Gdybym miała powiedzieć coś do telefonu...
Czego jeszcze kot nie wie?
__________
Porada prawna
Nie trzeba się przyzwyczajać.
Do kroków na schodach.
Do cichych dziękuję.
Do powracających fal morskich.
Do pisania wierszy na ścianach.
Do fioletów. Do papierosów. Do pożegnań.
Do drugiej w nocy. Do dzwonów kościelnych.
Do mnie.
__________
Do kroków na schodach.
Do cichych dziękuję.
Do powracających fal morskich.
Do pisania wierszy na ścianach.
Do fioletów. Do papierosów. Do pożegnań.
Do drugiej w nocy. Do dzwonów kościelnych.
Do mnie.
__________
piątek, 2 września 2011
Poranna egzaltacja
Odchodzisz Henryku?
Nie masz na imię Henryk?
I pomimo wszystko odchodzisz?
*
Nonszalancko zakładam nogę na nogę
Filiżanka z Ćmielowa oraz łokieć...
Wszystko co najlepsze dla mnie na tym najlepszym ze światów...
__________
Nie masz na imię Henryk?
I pomimo wszystko odchodzisz?
*
Nonszalancko zakładam nogę na nogę
Filiżanka z Ćmielowa oraz łokieć...
Wszystko co najlepsze dla mnie na tym najlepszym ze światów...
__________
czwartek, 1 września 2011
A. Rimbaud - Sezon w piekle : Zła krew (cz.4 Alienacja narratora)
Jeszcze będąc dzieckiem, wielbiłem skazanego nie do obrony, za którym zamykały się zawsze wrota na galery; odwiedzałem oberże i pokoje do wynajęcia, które mógłby uświęcić swoim pobytem; oglądałem poprzez jego myśli błękitne niebo i kwitnącą pracę wsi; domyślałem się jego nieszczęść w miastach. Miał więcej siły niż święty, więcej zdrowego rozsądku niż podróżnik - i siebie, siebie jednego! za świadka swojej chwały i rozumu.
Na drogach, w zimowe noce, bez schronienia, bez odzieży bez chleba, pewien głos ujmował moje wyziębłe serce: - "Słabość albo siła: ostatecznie, to siła. Nie wiesz ani dokąd idziesz ani dlaczego, zachodź wszędzie, odpowiadaj na wszystko. Nie mogą cię zabić więcej jeżeli już jesteś trupem". Rano miałem wzrok tak zagubiony i wyraz twarzy tak martwy, że ci, których spotkałem, być może nie dostrzegli mnie.
Błoto w miastach wydawało mi się nagle czerwone i czarne, jak lustro kiedy przenoszą lampę po sąsiednim pokoju, jak skarb w lesie! Powodzenia, wołałem, i widziałem morze ognia i dymu na niebie; i, na lewo, na prawo, wszystkie bogactwa błyskały jak miliard piorunów.
Ale orgia i towarzystwo kobiet były mi wzbronione. Ani jednego kompana. Widziałem się przed rozdrażnionym tłumem, naprzeciw plutonu egzekucyjnego, opłakiwałem nieszczęście, którego tamci nie potrafiliby zrozumieć, i wybaczałem! - Jak Joanna d' Arc! - "Kapłani, profesorowie, zwierzchnicy, mylicie się, wydając mnie w ręce sprawiedliwości. Nigdy nie byłem jednym z tych ludzi; nigdy nie byłem chrześcijaninem; pochodzę z rasy, która śpiewała na torturach; nie pojmuję praw; nie mam wyczucia moralności, jestem gburem: mylicie się..."
Ależ tak, mam zamknięte oczy na wasze światło. Jestem bestią, murzynem. Ale mógłbym być uratowany. Jesteście fałszywymi murzynami, wy maniacy, dzicy, skąpcy. Handlarzu, jesteś murzynem; urzedniku, jesteś murzynem; generale, jesteś murzynem; cesarzu, zastarzały świerzbie, jesteś murzynem: piłeś nie opodatkowany likier, z gorzelni Szatana. - Ten lud jest natchniony gorączką i rakiem. Słabeusze i starcy tak są szanowni, że proszą o tortury. - Najzmyślniej byłoby opuścić ten kontynent, gdzie szaleństwo błąka się, by dostarczać zakładników tym nędznikom. Wstępuję w prawdziwe królestwo dzieci Chama.
Czy znam jeszcze naturę? Czy znam siebie? - Bez zbednych juz słów.
Chowam umarłych w swoim brzuchu. Krzyki, bicie bębna, taniec, taniec, taniec, taniec! Nie widzę nawet, o ktorej godzinie biali przybywaja, zapadnę się w nicość.
Głód, pragnienie, krzyki, taniec, taniec, taniec, taniec!
Tł. marta pycior
Na drogach, w zimowe noce, bez schronienia, bez odzieży bez chleba, pewien głos ujmował moje wyziębłe serce: - "Słabość albo siła: ostatecznie, to siła. Nie wiesz ani dokąd idziesz ani dlaczego, zachodź wszędzie, odpowiadaj na wszystko. Nie mogą cię zabić więcej jeżeli już jesteś trupem". Rano miałem wzrok tak zagubiony i wyraz twarzy tak martwy, że ci, których spotkałem, być może nie dostrzegli mnie.
Błoto w miastach wydawało mi się nagle czerwone i czarne, jak lustro kiedy przenoszą lampę po sąsiednim pokoju, jak skarb w lesie! Powodzenia, wołałem, i widziałem morze ognia i dymu na niebie; i, na lewo, na prawo, wszystkie bogactwa błyskały jak miliard piorunów.
Ale orgia i towarzystwo kobiet były mi wzbronione. Ani jednego kompana. Widziałem się przed rozdrażnionym tłumem, naprzeciw plutonu egzekucyjnego, opłakiwałem nieszczęście, którego tamci nie potrafiliby zrozumieć, i wybaczałem! - Jak Joanna d' Arc! - "Kapłani, profesorowie, zwierzchnicy, mylicie się, wydając mnie w ręce sprawiedliwości. Nigdy nie byłem jednym z tych ludzi; nigdy nie byłem chrześcijaninem; pochodzę z rasy, która śpiewała na torturach; nie pojmuję praw; nie mam wyczucia moralności, jestem gburem: mylicie się..."
Ależ tak, mam zamknięte oczy na wasze światło. Jestem bestią, murzynem. Ale mógłbym być uratowany. Jesteście fałszywymi murzynami, wy maniacy, dzicy, skąpcy. Handlarzu, jesteś murzynem; urzedniku, jesteś murzynem; generale, jesteś murzynem; cesarzu, zastarzały świerzbie, jesteś murzynem: piłeś nie opodatkowany likier, z gorzelni Szatana. - Ten lud jest natchniony gorączką i rakiem. Słabeusze i starcy tak są szanowni, że proszą o tortury. - Najzmyślniej byłoby opuścić ten kontynent, gdzie szaleństwo błąka się, by dostarczać zakładników tym nędznikom. Wstępuję w prawdziwe królestwo dzieci Chama.
Czy znam jeszcze naturę? Czy znam siebie? - Bez zbednych juz słów.
Chowam umarłych w swoim brzuchu. Krzyki, bicie bębna, taniec, taniec, taniec, taniec! Nie widzę nawet, o ktorej godzinie biali przybywaja, zapadnę się w nicość.
Głód, pragnienie, krzyki, taniec, taniec, taniec, taniec!
Tł. marta pycior
Subskrybuj:
Posty (Atom)