wtorek, 11 października 2011

Jazz z Kellylee Evans

Miało być na tym blogu poetycko i prozatorsko, ale regułę powinien potwierdzać wyjątek.
Zauroczyła mnie kanadyjkska śpiewaczka jazzowa Kellylee Evans i chciałabym zostawić tutaj, po tym zauroczeniu ślad.
Uwielbiam gdy piosenkarze używają swego głosu jako instrumentu... własnie tak jak Ona.
Ma kameralny, aksamitny, ciepły glos... idealnie czysty... rozkłada głos dokładnie tam, gdzie mógłby zaistnieć tworząc jedność z muzyką.
Na koncercie po jej słowach: "chciałabym wam przedstawić moich muzyków" zrobiła trzyminutową przerwę. Wszyscy wiedzieliśmy, ze się nie lubią. Nie wiem dlaczego Kellylee Evans nie potrafi utrzymać stałego składu swojego zespołu.
... tego właśnie słuchałam:





...a tego mi nie śpiewała:


Bosonogiej, tanczacej bez przerwy Kellylee zrobilam kilka zdjec




___________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz