czwartek, 13 października 2011

A. Rimbaud - Sezon w piekle : Noc piekielna (pamflet na kazda forme alienacji)

Przełknąłem sławetny haust trucizny. Po trzykroć niech będzie błogosławiona rada, jaka mi się przytrafiła! – Trzewia mi płoną. Gwałtowność jadu skręca me ciało, zniekształca mnie, powala mnie. Umieram z pragnienia, duszę się, nie mogę krzyczeć. To jest piekło, wieczne potępienie! Spójrzcie, jak wznosi się płomień! Płonę jak należy! Idź, demonie!
Czy mogę opisać wizję, wygląd piekła nie cierpi hymnów! Były to miliony czarownych istot, przyjemny koncert duchowy, siła i spokój, szlachetne ambicje, czy ja wiem?
Szlachetne ambicje!
I to jest w dalszym ciągu życie! - A jeżeli potępienie jest wieczne! Człowiek, który chce się okaleczyć, jest potępiony, nieprawdaż? Wydaje mi się, że jestem w piekle, a więc jestem w nim. To spełnienie katechizmu. Jestem niewolnikiem własnego chrztu. Rodzice, sprawiliście mi nieszczęście i uczyniliście je sobie. Jaki biedny niewinnny! - Piekło nie może atakować pogan. - To jest życie w dalszym ciągu! Później rozkosze potępienia staną się głębsze. Zbrodnię, szybko, abym wpadł w nicość, poprzez ludzkie prawo.
Zamilcz, no zamilcz!... To jest wstyd, wyrzut sumienia, tutaj: Szatan, który mówi, że ogień jest niegodziwy, że moja wścieklość jest okropnie głupia. - Dość!... Błędów, ktore mi się podszeptuje, magii, fałszywych zapachów, zdziecinniałej muzyki. - I pomyśleć, że znam prawdę, że widzę sprawiedliwość: mam zdrowy i konkretny osąd, jestem gotów na perfekcyjność... Pycha. - Skóra na głowie mi wysycha. Litości! Panie, boję się. Chce mi się pić, tak bardzo pić! Ach! dzieciństwo, trawa, deszcz, jezioro na kamieniach, blask księżyca, kiedy dzwonnica wybijała dwunastą... diabeł jest przy dzwonnicy, o tej porze. Maryjo! Panno Święta!... – Groza mojej głupoty.
Tam daleko, czyż to nie są dusze sprawiedliwe, które chcą dla mnie dobra?... Chodźcie ... Mam poduszkę na ustach, one mnie nie słyszą, to są zjawy. Ostatecznie, nikt nigdy nie myśli o innych. Niech nikt się nie zbliża. Czuję, ze zle skonczę, to oczywiste.
Halucynacje są niezliczone. To jest dokładnie to, co zawsze miałem: - koniec z wiara w historię, zapomnienie zasad. Przemilczę to: wieszcze i wizjonerzy byliby zazdrośni. Jestem po tysiąckroć najbogatszy, bądźmy skąpi jak morze.
Ach, stało się! zegar życia zatrzymał sie przed chwilą. Nie ma mnie już na świecie. - Teologia jest poważna, piekło jest bez wątpienia na dole- a niebo na górze. - Ekstaza, koszmar, sen w gnieździe płomieni.
Same cwaniactwa w wiejskim wyczekiwaniu... Szatan, Ferdynand, biegnie z dzikimi nasionami... Jezus chodzi po purpurowatych kolczastych łodygach nie naginając ich... Jezus chodził po zirytowanych wodach. Latarnia nam go ukaże stojącego, białego, w ciemnych puklach, na brzegu szmaragdowej fali...
Mam zamiar odkryć wszystkie misteria: misteria religijne i naturalne, śmierć, narodziny, przyszłość, przeszłość, kosmogonię, nicość. Jestem mistrzem w fantasmagorii.
Słuchajcie!...
Mam wszystkie talenty! - Nie ma tu nikogo i jest ktoś: nie chciałbym zatracac mojego skarbu. – Chce ktoś śpiewy murzyńskie, tańce hurysek*? Chce ktoś abym zniknął, abym nurkował w poszukiwaniu pierścienia? Chce ktoś? Będę wyrabiał złoto, środki lecznicze.
Polegajcie więc na mnie, wiara przynosi ulgę, prowadzi, uzdrawia. Wszyscy, przyjdźcie, - nawet małe dzieci- a pocieszę was, ze odsłoni sie przed wami jego serce, cudowne serce! - Biedni ludzie, pracownicy! Nie prosze o modlitwy: z waszym zaufaniem tylko, będę szczęśliwy.
- Pomyślmy o mnie. To karze mi niewiele żałować świata. Mam szczęście, że więcej już nie cierpię. Moje życie nie bylo niczym więcej jak słodkim szaleństwem, to jest godne ubolewania.
Ba! Zróbmy wszystkie wyobrażalne miny.
Ostatecznie, jesteśmy poza światem. Żadnego więcej dźwięku. Mój takt zniknąl. Ach, mój zamku warowny, moja Saksonio, mój lesie wierzbowy. Wieczory, poranki, noce, dnie... Czyż jestem zmęczony!
Powinienem był mieć swoje piekło na złości, piekło na pychę, - i piekło na pieszczoty; piekielny koncert.
Umieram ze znużenia. To jest grób, odchodzę w robactwo, horror horrorów! Szatanie, kpiarzu, chcesz mnie rozbroić swoimi wdziękami. Domagam się. Domagam się! ciosu wideł i kropli ognia.
Ach! wznieść się do życia! Rzucić okiem na nasze zniekształcenia. I ta trucizna, ten pocałunek tysiąckrotnie przeklęty! Moja słabość, okrucieństwo świata! Moj Boże, litości, ukryj mnie, trzymam się zbyt źle! - Jestem ukryty i nie jestem ukryty.
To jest ogień, który wzbija się ze swoim potępieńcem.

* huryski - siedemdziesiąt dziewic oczekujących w raju na muzułmanów (przyp. tł.)
Tł. marta pycior

Leo Ferre interpretuje poemat A. Rimbaud "Nuit de l'enfer" (Noc piekielna)


__________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz