wtorek, 10 stycznia 2012

A. Rimbaud - Sezon w piekle. Delirie. I - Szalona dziewica

Delirie
1. Szalona dziewica
PIEKIELNY MAŁŻONEK

Posłuchajmy spowiedzi jednego z towarzyszy piekła
« O, boski Małżonku, Panie mój, nie odmawiaj spowiedzi najsmutniejszej z twych służebnic. Jestem zgubiona. Jestem pijana. Jestem nieczysta. Co za życie !
Wybacz, boski Panie, wybacz! Ach! wybacz! Nic tylko łzy! i nic tylko łzy jeszcze pozniej, mam nadzieje !
Pózniej, poznam boskiego Małzonka ! Urodziłam sie Jemu poddana. – Inny może mnie teraz bic !
Teraz jestem na dnie swiata ! O moje przyjaciołki !... nie, nie moje przyjaciołki… Nigdy podobnych delirii ani tortur… Czy to jest głupie!
Ach, cierpię i krzyczę. Cierpię naprawdę. Jednakże wszystko mi wolno, jestem otoczona wzgardą najbardziej wzgardzonych serc.
Ostatecznie, zwierzmy sie, przestaje powtarzac dwadziescia innych razy –tak posepne, tak nic nie znaczace!
Jestem niewolnicą piekielnego Małżonka, tego, który zgubił szalone dziewice. To ten właśnie demon.
Nie jest to widmo ani duch. Ale mnie, która utraciłam madrosc, która potępiona jestem i umarła dla świata- mnie sie nie zabija! Jakże go wam opisać? Już nawet nie potrafie mówić. Jestem w żałobie, płaczę, boję się. Trochę ochłody, Panie, jezeli pozwolisz, jezeli zechcesz!
Jestem wdową... - Byłam wdową... - ależ tak, byłam niegdyś dosc powazna i nie urodziłam się aby stać się szkieletem!... - On był nieomal dzieckiem... Jego tajemne przysmaki uwiodły mnie. Zapomnialamwszystkie moje ludzkie powinnosci aby za nim podazyc. Co za życie! Prawdziwe życie jest nieobecne. Nie ma nas na świecie. Idę tam, dokąd on idzie, tak trzeba. Często unosi się przeciwko mnie, mnie, biedną duszyczkę. Demon! - To demon, wiecie, to nie jest człowiek.
Mówi on: "Nie lubię kobiet. Miłość jest do wymyslenia od nowa, wiadomo. One nie moga wiecej niz pragnąć bezpiecznej sytuacji. Sytuacja zwycieska, serce i piękność sa odlozone: pozostal w srodku jedynie chlod, strawa malzenska, w dzisiejszych czasach. Ale tez widze kobiety z oznakami szczescia, ktorych, ja, mogłabym uczynic dobre towarzyszki, pozerane najpierw przez prostakow wrazliwych niczym pnie drzew.
Słucham go, czyniącego z nieslawy chwałe , z okrucieństwa wdzięk. "Pochodzę z dalekiego rodu: moi przodkowie byli Skandynawami; przebijali sobie żebra, pili swoją krew. Potnę całe swoje ciało, pokryję je tatuażem, chce stać się ohydna jak Mongoł: zobaczysz będę wyć na ulicach. Chcę stac sie porzadnie wściekła. Nigdy nie pokazuj mi klejnotów, pełzałabym i wiła na dywanie. Moje bogactwo, chciałbym jecale plamic krwią. Nigdy nie będę pracowała…” Wiele nocy, jego demon mnie opetujac, turlalismy sie, walczyłam z nim! – Nocami, czesto pijany, zatrzymywal sie na ulicach badz w domach, aby mnie śmiertelnie straszyc. – Zetnie mi sie naprawde szyje; to bedzie “obrzydliwe”. Och! Te dni, w ktorych on chce chodzic niczym kryminalista.
Czasami mowi, rodzajem rozczulającej gwary, o smierci, ktora skłania do skruchy, o nieszczesnikach, ktorzy z pewnoscia istnieja, o uciazliwych robotach, o odejsciach, ktore rozdzieraja serca.

W norach, gdzie upijaliśmy się, płakał biorac ludzi, ktorzy nas otaczali za bydlo biedy. Podnosil pijakow na ciemnych ulicach. Mial litosc do matki zlosliwej wobec swych malych dzieci. - Odchodzil z wdziękiem dziewczynki idącej na lekcje katechizmu. - Udawał, że obeznany jest ze wszystkim, handlem, sztuką, medycyną. – Podazalazm za nim, tak trzeba bylo!
Widziałam całą dekorację, którą w umysle sie otaczał: ubrania, tkaniny, meble; pożyczałam mu broni, innej twarzy. Widziałam wszystko, co dotykalo go gleboko, tak, jak pragnąłby dla siebie stworzyć. Kiedy wydawalo mi sie, ze ma bezwładny umysł , podazalam za nim, ja, w dziwnych I skomplikowanych uczynkach, daleko, dobrych albo złych: byłam pewna, że nigdy nie wejdę do jego świata. Przy jego ukochanym uspionym ciele, ilez godzin nocnych czuwalam doszukując się dlaczego, chcial tak mocno uciec od realności. Nigdyczłowiek nie miał nigdy podobnego zyczenia. Przyznawałam- nie obawiając się o niego- że stanowić mógłby poważną groźbę dla społeczeństwa. – Posiada byc moze tajemnice aby zmienić życie? Nie, on jedynie ich szuka- odpowiadałam sobie samej. Ostatecznie jego miłosierdzie jest, zaczarowane, i jestem w nim wiezniem. Żadna inna dusza nie miałaby dość siły- siły rozpaczy! - by je znosić i byc podopieczną i kochaną przez niego. Poza tym, nie wyobrażałam go sobie z inną duszą: widzi się tylko własnego Anioła, nigdy czyjegoś Anioła- tak mi sie wydaje. Byłam w jego duszy jak w pałacu, który opróżniono, by nikt nie ujrzał osoby tak mało nobliwej jak ty: to wszystko. Niestety! Bylam zależna od niego. Ale co zamierzał z moim ponurym i tchorzliwym istnieniem? Nie czynił mnie przez to lepszą jezeli nie kazal mi sie zabic! Smutnie urazona mówiłam mu kilkakrotnie: "Rozumiem cię". Wzruszał ramionami.
W ten sposob moje cierpienie odnawialo sie bezsustannie, uwazalam sie za zagubiona we własnych oczach- tak jak we wszystkich oczach, które zechciałyby na mnie spojrzeć, gdybym nie była po wieczność skazana na powszechne zapomnienie! - coraz mocniej byłam zglodniała jego dobroci. Z jego pocałunkami i usciskami jego przyjaciołek, to było niebo, posępne niebo, gdzie wstępowałam, gdzie chcialabym byc pozostawiona, nędzna, głucha niema, ślepa. Już do tego zaczynam przywykac . Widze nas jak dwoje dobrodusznych dzieci przechadzających się swobodnie po Raju smutku. Byliśmy ze sobą zgodni. Dogłębnie wzruszeni pracowaliśmy wspolnie. Ale po przeszywającej pieszczocie mówiał: "W ten sposob bedzie ci sie wydawac dziwnie, kiedy mnie tutaj już nie będzie, przez co przeszyłaś. Kiedy nie będziesz już miała moich ramion wokół szyi ani mojego serca, abys mogla tam odpoczac, ani tych ust na twoich oczach. Poniewaz trzeba abym tam odszedl, bardzo daleko, któregoś dnia. Nastepnie trzeba abym dopomógl tam także innym: to mój obowiązek. Chociazby nie było to wcale przyjemne... droga duszyczko..." Natychmiast przeczuwałam, kiedy odszedl, jak ofiara zawrotow glowy, wtrącona w najstraszliwszą ciemność: śmierć. Wymogłam na nim obietnicę, że mnie nie porzuci. Zrobił to dwadzieścia razy, tę obietnicę kochanka. Było to równie frywolne jak ja mowiaca do niego: "Rozumiem cię".
Ach, nigdy nie byłam zazdrosna o niego. On mnie nie opuści, mam nadzieje. Kim moglabym byc? On nie ma zadnych znajomosci, nigdy nie będzie pracował. Pragnie żyć jak lunatyk. Czy jedynie jego dobroć i miłosierdzie dawałyby mu prawa w rzeczywistym świecie? W tej chwili zapominam litośc, w która wpadłam: ona uczyni mnie silną, bedziemy podróżowac, bedziemy polowac na pustyniach, będziemy spać na brukach nieznanych miast, niepomni na nic, beztroscy. Albo zbudzę się a prawa i obyczaje zostana zmienione, - dzięki jego magicznej władzy- albo świat, pozostając taki sam, przyzwoli na moje pragnienia, radości, nonszalancje. Ach, zycie pelne przygod, ktore sitnieje w ksiazkach dla dzieci, aby mnie wynagrodzicn tyle cierpialam – czy dasz mi to ? On nie moze. Nie znam jego idealu. Powiedział mi, że ma wyrzuty sumienia i nadzieje: nie powinnam sie tym zajmowac. Czy rozmawia z Bogiem? Może powinna byla zwrócić się do Boga. Jestem na samym dnie otchłani i nie umiem już się modlić.
Gdyby mi wytłumaczył swoje smutki, czy pojęłabym je lepiej niż jego szyderstwa? Atakuje mnie, spędza długie godziny na zawstydzaniu mnie wszystkim, co tylko mogłoby mnie dotknąć, i oburza się jezeli(( płaczę.
"- Czy widzisz tego eleganckiego, młodego mężczyznę, wchodzacego do pięknego i zacisznego domu: nazywa się Duval, Dufour, Armand, Maurycy, czy ja wiem ? Pewna kobieta poświęciła się kochac tego niegodziwego idiotę: umarła, z pewnoscia jest świętą w niebiosach, od tej chwili. Zabijesz mnie, jak on zabił tę kobietę. Taki nasz los, nasz, serc miłosiernych..." Niestety! Bywały dnie, kiedy wszyscy ludzie bedac aktywni zdawali mu się zabawkami groteskowych delirii; śmiał się strasznie, długo. – Po czym znowu przybierał gesty młodej matki, ukochanej siostry. Gdyby mniej był dziki, bylibyśmy uratowani! Ale jego łagodność jest także śmiertelna. Jestem jego poddaną. - Ach, jestem szalona!
Pewnego dnia byc może zniknie w cudowny sposob: ale muszę wiedzieć, czy znowu ma uniesc się do jednego nieba abym mogła widziec troche wniebowstapienie mojego narzeczonego!”
Dziwne małżenstwo !

przekład Marta Pycior

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz