środa, 11 stycznia 2012

A. Rimbaud - Sezon w piekle - Delirie II.Alchemia slowa

II Alchemia słowa

Moje. Historia jednego z moich szaleństw.
Od dawna chwaliłem się, że zawładnąłem wszystkimi mozliwymi krajobrazami, i uważałem za śmieszne slynne gwiazdy malarstwa i poezji współczesnej.
Lubiłem idiotyczne malarstwo, zdobione nadproża, dekoracje, obrazy jarmarczne, szyldy, zwykle neonowki, niemodną literaturę, łacinę kościelną, erotyczne książki z blędami ortograficznymi, romanse naszych przodków, baśnie czarodziejskie, książeczki z dziecinstwa, stare opery, prostackie refreny, naiwne rytmy.
Śniłem krucjaty, odkrywcze wyprawy, o których brak relacji, republiki bez przeszłosci, stłumione wojny religijne, obyczajowe rewolucje, przemieszczenia ras i kontynentów: wierzyłem we wszystkie czary.
Wynalazłem kolor samogłosek! - A czarne, E białe, I czerwone, O niebieskie, U zielone. - Ustaliłem formę i ruch każdej ze spółgłosek i w instynktownych rytmach pochlebiałem sobie, że odkryłem poetyckie słowo dostępne, któregoś dnia wszystkim zmysłom. Zastrzegałem sobie prawo przekładu.
Początkowo były to wstępne studia. Spisywałem milczenia i noce, notowałem niewyrażalne.
Utrwalałem zawroty głowy.

Łza*
Z dala od ptaków, od trzody, od wieśniaczek,
Cóż to piłem na klęczkach, we wrzosowisku
Otoczony przez czuły leszczynowy krzew
W mgliście ciepłym i zielonym popołudniu?

Cóż mógłbym pić w tej młodocianej Sekwanie
Muszle bezglośne, trawnik bez kwiecia, chmurne
niebo! Pić z pożółkłych sakw, z dala od mojej
chaty Lubej? likieru efekty potne

Byłem tu podejrzanym szyldem gospody
Burza wyczyściła niebo. Wieczorem
Źródło wiło sie w piaskach dziewiczych
Boski wiatr ciskał w stawy gradem

Płacząc, widziałem złoto – a spijać go nie mogłem.

-
przekład Marta Pycior

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz